Witajcie! Jak minął Wasz majówkowy weekend? U nas pogoda dopisała, dni były słoneczne, a wieczory ciepłe, orzeźwiające. Ja oddałam się błogiemu "nic nie robieniu".
I chociaż miałam wyrzuty sumienia, że mogłam coś zrobić w domu, coś przemalować, coś poprzestawiać, coś uszyć to jednak wiedziałam, że muszę naładować baterie na maksa. Bo zaraz po weekendzie czekał mnie dzień... w nowej pracy! Bardzo się stresowałam, czy dam radę, czy się do tego nadaje... Ale pierwsze koty za płoty i mogę powiedzieć, że jestem podekscytowana:) Czuje, że ta praca da mi wiele możliwości, że nauczę się wielu nowych rzeczy, a przede wszystkim, że pozwoli mi się rozwijać:) Dawno nie byłam tak pozytywnie nastawiona do wszystkiego! Jak widać zmiany (nie tylko te w domu:)) mogą mieć korzystny wpływ na nasze życie, czasem wystarczy odrobina odwagi:)
Ale, ale, to nie jest blog gdzie opisuję moje życie zawodowe, także foty czegoś o tematyce wnętrzarskiej muszą być:) W majówkowy weekend, w ramach relaksu, udałam się z siostrą do sklepu ogrodniczego i (oczywiście:)) nie wyszłam z tamtąd z pustymi rękami. Zabrałam ze sobą kilka pięknych roślinek, a jak:)
Powolutku, w naszym domu jest coraz więcej zielonych akcentów, szczególnie w postaci ukochanych sukulentów i kaktusów. I nawet nasz kot nie próbuje w bestialski sposób pozbyć się nowych mieszkanców. Mam nadzieję, że tak zostanie na dłużej:)
Slicznie wyeksponowane roslinki!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńZdecydowanie moje klimaty :) Oprawa roślin bezbłędna.
OdpowiedzUsuńCiekawe rośliny trzeba ciekawie oprawić, zasługują na to:)
UsuńBardzo naturalne kompozycje! A czarny domek- szklarnia wprost cudowny!
OdpowiedzUsuńA kosztował tylko 0,50 euro:)
UsuńSkąd ja to znam? Koto-kosiarki pracują u nas usilnie całą dobę. ;) I nawet szklane terraria czy domki im nie straszne. Już nie wiem, jak mam sprawić, żeby koty przestały nam wżerać zieleń. Bo przecież specjalnie posadzona dla nich trawa to obraza majestatu, ale przyniesiona wczoraj do domu paproć czy kolczaste kaktusy są idealne! ;)
OdpowiedzUsuńOlu piękne roślinki przytargałaś do domu, a do tego w takich ślicznych, stylowych "doniczkach"! Cudnie to wygląda!
Ciężko jest pogodzić miłość do kotów z miłością do roślin:) U mnie chyba skończy się na tym, że prawie wszystkie rośliny będą wisiały, albo będą w toalecie (tam kot raczej nie zagląda:))
UsuńPiękny wilczomlecz (bodajże), też bym chętnie takiego ustrzeliła...
OdpowiedzUsuńA co do życia zawodowego: to jest przecież Twój blog, Twoj zakątek w sieci i możesz pisać o czym tylko chcesz, a my z przyjemnością to przeczytamy! :D
Buziaki
K
Dzieki za miłe słowa:) z natury jestem introwertykiem, to może dlatego:) musiałabyś zobaczyć minę mojej mamy, jak powoedziałam jej, że piszę bloga ("Ola, Ty się odważyłaś??? Nie wierzę...:)"
UsuńP. S. Z tego co udało mi się ustalić to wilczomlecz ołówkowy:)
Zgadzam sie z Kasia z Piatego pokoju! :)
Usuńwszystko mi sie tu podoba super !
OdpowiedzUsuńFascynujący wpis. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się całość komponuuje.
OdpowiedzUsuń