Lubię swoich sąsiadów. Nie, nie zapraszamy się nawzajem na kawę. Nie pożyczamy sobie przysłowiowej szklanki cukru.
Nie organozujemy razem pogawędek przy grillu, ani innych tego typu spotkań. Sąsiada z boku, odkąd tu mieszkamy widziałam może cztery razy. Kilku z nich znam z nazwiska (ha! I tak nie wszystkich!), ale prawe nikogo z imienia. Pamiętam jak się wprowadziliśmy, to upiekłam babeczki i zrobiłam rundkę po sąsiadach (wiecie, tak po "amerykańsku":)). Chciałam się przedstawić, przełamać pierwsze lody. Chciałam, aby żyło się nam lepiej (to zabrzmiało jak hasło polityczne pewnej partii:)). Ale Niemcy to nie Ameryka, ani Polska. Tak więc pukałam do kolejnych drzwi, przedstawiałam się, częstowałam babeczkami i...nic. Niektórzy podali rękę, niektórzy powiedzieli wymowne "Herzlich Willkommen", a niektórzy nie otworzyli nawet drzwi (chociaż, wiem że w domu byli:)).
Zanim zamieszkałam w Niemczech słyszałam wiele legend odnośnie stosunków sąsiedzkich. I część z nich to, niestety prawda. Niemcy cenią swoją prywatność, strzegą jej niczym ja swoich zapasów czekolady. "Mój dom, moja twierdza, a sąsiad niech stoi pod drzwiami" to ich dewiza. Sama byłam świadkiem, jak nasze poprzednie sąsiadki potrafiły godzinami rozmawiać na klatce schodowej. A czy nie przyjemniej jest porozmawiać w domu? Napić się dobrej kawy, poczęstować ciasteczkiem itp.? Dla mnie to było (i nadal jest) dziwne. Może dlatego, że wychowałam się w wielorodzinnym domu, gdzie wszyscy sobie ufali, pomagali. Każdy miał do siebie klucze, każdy był dla siebie nie tylko sąsiadem, ale także dobrym znajomym. Ale tu, w Niemczech (przynajmniej tu, gdzie mieszkam) tak nie jest. Może wynika to z faktu, że nasi sąsiedzi to głównie starsi ludzie? Może dlatego, że jesteśmy z Polski? A może to, po prostu znak naszych czasów i sąsiad to dla nas obca osoba?
Dlaczego więc na wstępie napisałam, że lubię swoich sąsiadów? Ponieważ ostatnio moi sąsiedzi, jak każdy szanujący się Niemiec, raz na jakiś czas pozbywają się niepotrzebnych przedmiotów na tzw. wystawkach. Tak, te legendarne, niemieckie wystawki. Raj! Szkoda tylko, że u nas od przyszłego roku każdy będzie musiał załatwiać to indywidualnie. Co oznacza, że nie znasz dnia, ani godziny (jestem szczerze zalamana tym faktem).
Ale wracając do tematu. Dla moich sąsiadówbyły to śmieci, a dla mnie skarby. Dlatego uwielbiam tych moich sąsiadów. Za zupełnie inne wyczucie smaku, za to, że chcą się pozbyć tych "starych" i "brzydkich" przedmiotów. Za to, że wymieniają drewniane krzesła, na te obite skajem (fu!). Zresztą zobaczcie sami zgarnęłam sprzed płotu sąsiada dwa dni temu.
Nie mogłam pozwolić, aby to piękne krzesło i ta stara walizka wylądowały na wysypisku śmieci. Serce zabiło mi mocniej, jak zobaczyłam sąsiada wynoszącego te skarby. Krótkie pytanie, czy to na wystawkę i były moje. Jak przytargałam te cuda do domu, czekała na mnie kolejna niespodzianka. Otóż jak otworzyłam stary kufer, to okazało się, że była tam jeszcze piękna skórzana torebka (uwielbiam takie w wersji "retro"). Radość i staysfakcja przeogromne!
Z walizki już zrobiłam użytek. Kiedyś na Pinterest widziałam, jak ktoś zrobił z podobnej stolik. Też taki chciałam. Jednak szkoda było mi walizek, które już mamy (o tych :)), ponieważ używamy ich także w podróży:) A ta od sąsiada nadawała się do tego idealnie! Wystarczyło przykręcić nóżki na odpowiednim "usztywnieniu" i taaadaaaam! Mam już swój stolik:)
Patrząc na te przedmioty żałuję tylko, że nasze stosunki z siąsiadami są, jakie są. Gdybyśmy mieli lepszy kontakt z nimi, dowiedziałabym się co nieco o histori tych przedmiotów ( próbowałam, sąsiad nie pamiętał). Pozostaje mi tylko cieszyć się, za każdym razem jak na moje łupy spoglądam. Oraz czekać z nadzieją, że pozostali sąsiedzi mają w domu podobne "śmieci", których pewnego dnia postanowią się pozbyć:)
P. S. Tak teraz myślę, że może po prostu te babeczki im nie smakowały?:)
Pozdrawiam,
No a Ty jak zwykle ludzi biednych drażnisz tymi swoimi upolowanymi skarbami... ;)
OdpowiedzUsuńStolik z walizki ma w sobie tyle charakteru, że hej. Jest kapitalny.
Moze gdybyś miała super stosunki z sąsiadami i wiedzieliby, ze lubisz graty, to w pierwszej kolejności proponowaliby je właśnie Tobie, a dopiero potem ew. wystawiali.
Następnym razem zrób rundkę z curry wurstem, a nie babeczkami ;)
Hehe...ostatnie zdanie rozbawiło mnie do łez :D
UsuńKurcze, nie pomyślałam! Curry wusrt to byłoby to!:)
UsuńWidzę, że mentalność niemiecka jest podobna do tej holenderskiej, szczególnie gdy mieszka się w dużym miescie. W moim bloku, niektórzy nawet nie potrafią powiedzieć zwykłego "Dzień Dobry", już nie mówiąc o dalszych rozmowach ;) ale to chyba również trochę o ludzi zależy. Teściowa ma cudownych sąsiądów, sąsiadka z góry ma nawet klucz do jej domu, gdyby coś się stało, a gdy ja się tutaj wprowadziłam i pojechalismy w odwiedziny do niej, to jej sąsiadka przyniosła mi kwiaty na powitanie, także nigdy nie staram się generalizować. ;)
OdpowiedzUsuńTeż staram się nie generalizować, dlatego zaznaczyłam, że są to moje odczucia i moje przypadki (a może to po prostu ze mną jest coś nie tak?;)). Jak mieszkałam w Gdańsku było podobnie. Takie czasy, chyba. Ale moi sąsiedzi przynajmniej zawsze mówią "dzień dobry":)
UsuńMoże takie miłe zwyczaje tylko w Polakach :), ale wydaje mi się, że i u nas w dużych miastach ludzie cenią sobie anonimowość i nic na to nie poradzisz :(. My z wszystkimi sąsiadami na ulicy żyjemy ok, wspólne pogaduchy, kawy i letnie ogniska :)
OdpowiedzUsuńZdobycz walizkowa cudna oczywiście!
Pozdrawiam, M.
Właśnie, anonimowość. Z jednej strony fajnie, bo nie ma żadnej wścibskiej sąsiadki, z drugiej strony... trochę brakuje takiej "sąsiedzkiej wspólnoty":) Ja chyba zrobie ten "drugi krok" z curry wurstem:) Bo brakuje mi tego typu spotkań, jakie Ty masz:) Zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten stolik z walizki, też taki chcę !!! muszę w najbliższym czasie upolować na pchlim targu jakąś stara walizę, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w polowaniu:) mam nadzieje, że uda Ci się jakąś wyszukać:)
Usuństolik z walizki cudowny
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńOch, muszę potwierdzić. Kilka lat mieszkaliśmy w Niemczech i faktycznie stosunki z sąsiadami, jak i z kolegami z pracy, są zupełnie inne, niż w Polsce, czy Ameryce. Ale to też zależy od ludzi, na których się trafi.
OdpowiedzUsuńWystawki...cudna sprawa. Naszą przepiękną, starą, drewniana bieliźniarkę z takiej wystawki zgarnęliśmy, gdy jeszcze mieszkaliśmy nad Bodeńskim. Odnowiłam ją po swojemu i jest skarbem w naszym polskim już teraz domu. Podobne, na alle... i podobnych serwisach "chodzą" za grube pieniądze! ;) Pozdrawiam serdecznie i gratuluję cudnych skarbów wystawkowych!
Stolik robi wrażenie! Efekt końcowy jest świetny! I cieszę się, że przygarnęłaś również to krzesło, moim zdaniem zastępowanie mebli drewnianych jakimś sztucznym tworzywem jest niewybaczalne, no ale takie już są gusta niektórych Niemców, a o gustach się nie dyskutuje.
OdpowiedzUsuńboska ta waliza!
OdpowiedzUsuńAch Ci sąsiedzi ;) Chyba jednak wolałabym mieć sąsiada ceniącego swoją i moją prywatność niż takiego, który wtyka nos w nie swoje sprawy i plotkuje na potęgę ;) Niestety taki mi się przytrafił, ale na szczęście tylko jeden ;)
OdpowiedzUsuńStolik z walizki wygląda imponująco. Ale krzesło podoba mi się najbardziej! :)
Ja mieszkam w stolicy i mam różnych sąsiadów, niektórzy mówią dzień dobry, niektórzy nie odzywają się wcale, są tacy co i pogadają, ciasto dadzą, co kraj to obyczaj :-) Istne skarby, walizka wygląda super, nie widziałam jeszcze takiego walizko-stolika :-)
OdpowiedzUsuńStolik przecudowny!!!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twoim blogu! mogłabym zrobić kopiuj-wklej do siebie, uwielbiam takie skarby i DIY, dodatki z lat 60 (mam podobny fotel, turkusowy), sukulenty, och! szkoda, że we Wro nie ma wystawek :( przekopuję targi staroci i allegro... na jakich usztywnieniach i czym przymocowałaś nóżki? może uda mi się przerobić swoją walichę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtego właśnie szukałam dla mnie to cos nowego oby tak dalej!!
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalne wykorzystanie walizki.
OdpowiedzUsuńszal wełniany,
OdpowiedzUsuńszale wełniane,
włoskie apaszki jedwabne