Właśnie jesteśmy w trakcie budowy naszej werandy. Jak już wcześniej wspomniałam, mam nadzieję, że uda mi się jeszcze tego lata napić na niej lemoniady :). Jej budowa trochę się przedłuża, zaczęłam się już nawet niecierpliwić. Ale na pocieszenie dostałam małego bonusa :). Otóż cała konstrukcja naszej werandy zbudowana jest z różnej grubości drewnianych belek i zostało nam trochę "odpadu".
Gdy zobaczyłam, że mój chłopak pozbierał sobie te "odpady" na rozpałkę na grilla, rzuciłam im się na ratunek niczym Mitch Buchannon (ten ze "Słonecznego Patrolu":)) widzący tonącego. No bo jak to? Tak cudowny materiał, jakim dla mnie jest drewno miałby po prostu spłonąć? Co to, to nie :) Za bardzo szanuję ten surowiec.
Jak już pozbierałam wszystkie odpady nowe materiały, zaczęłam zastanawiać się co by tu z tego zrobić. I postanowiłam, że zrobię z tego świeczniki, pojemniki na długopisy i tego typu durnostojki. Dysponując szlifierkami, wiertarką, wiertłami (ostatnio dostałam pd chłopaka zestaw 200 wierteł wszelkiego rodzaju. Lepszego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć:)) i teściem, który był stolarzem-lakiernikiem (dobra moja :)) zabrałam się do roboty. Teściu był operatorem piły ręcznej, do mnie należała reszta:) Do wykończenia użyłam farby "Śnieżka". Rozłożyłam kawałek kartonu na blacie kuchennym i wzięłam się do pracy :)
Takie tam szybkie malowanie na blacie kuchennym, w trakcie gotowania obiadu:)
Takie tam szybkie malowanie na blacie kuchennym, w trakcie gotowania obiadu:)
I tu taka mała dygresja na temat tej farby. Pamiętam jak przywiozłam ją do domu, to mój chłopak stwierdził, że (cytuję) to "szajs", a nie farba. Jego tata też nie miał dobrego zdania o tej marce. Nie do końca rozumiałam dlaczego, chciałam sama przekonać się o jakości tej farby. I tak przemalowałam co nieco w domu (jak choćby ten czajnik). Teściu zobaczył, że malowanie w domu niekoniecznie musi wiązać się ze specyficznym zapachem farby i ubrudzeniami trudnymi do usunięcia (jak zachlapałam niechcący farbą blat w kuchni, bez problemu zmyłam to wodą). Zaskoczyło go też z jaką łatwością czyści się pędzle po jej użyciu. Natomiast mój chłopak stwierdził, że farba bardzo dobrze kryje, i że przyjemnie się ją maluje. Ja osobiście do tej farby nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń. Mogę ją z czystym sumieniem polecić innym:)
I pomyśleć, że gdyby nie mój bohaterski wyczyn, nie byłabym właścicielką tych świeczników i pojemników:) Ba! Jeden, w wersji saute sprezentowałam mojej szwagierce (szczęściara, w październiku przeprowadza się do Szwecji :)).
Trochę materiału mi jeszcze zostało. Myślę, że narobimy z teściem jeszcze kilka dekoracji. Bynajmniej nie będę miała problemu z prezentami dla koleżanek:)
Pozdrawiam,
Pozdrawiam,
Super Olu! Czas chyba wziąć się do pracy ...też takie chcę!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo nie jest takie trudne, potrzebny jest (w moim przypadku) dobry teściu:) pozdrawiam:)
UsuńFajne, naprawdę bardzo. Ja z resztą lubie chyba wszystko co drewniane :)))
OdpowiedzUsuńTymczasem, życzę Ci aby jeszcze udało Ci sie napić tej lemoniady na werandzie, świeczniki też sie tam na pewno przydadzą wieczorami, aby nadać trochę fajnego klimatu :))
Pozdrawiam cieplutko Oleńko :)
Jak nie latem lemoniady, to może jesienią herbaty się na niej napiję:) A na świeczniki na werandę mam już inny pomysł, oczywiście będą drewniane:) Pozdrawiam Marysiu:)
UsuńBądź ratownikiem w swoim domu :) Super postawa i super efekt. Gratuluję 😊
OdpowiedzUsuńDobry uczynek spełniony:) A grilla i tak rozpaliliśmy:)
UsuńHa, ha nasze pomysły prawie zbiegły się w czasie :) Wczoraj także strugałam kanciaki na świeczniki.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się właśnie takie bryły, które zrobiłaś :) Takie nieregularne są ciekawe.
Świetny pomysł! Mój niestety jeszcze w lesie :)))
Miłego dnia, Marta
A widzisz:) Koniecznie pochwal się swoimi Martuś! Moje takie nieregularne, bo i odpowiednich narzędzi brak. Z drugiej strony mają coś w sobie:)
UsuńOla, superowe "odpady"!!! :D
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że mogły przeistoczyć się w dym smolący kiełbaski na grillu :)
UsuńTy to masz łeb do odpadów :p ja z mojego odpadu planuje zrobić taboret z pomocą nie teścia, ale brata. Już niebawem zaprezentuje rezultat.BTW. Jestem fanka twojego teścia ;-) no i oczywiście twoja, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu:) Czekam na efekty Twojej współpracy z bratem:)
UsuńTakie proste i tak ślicznie wygląda. Po raz kolejny przekonuję się, że klasyczny minimalizm jest najlepszy:-)
OdpowiedzUsuńSuper!:))) Zdecydowanie cale szczęście, że uratowałaś to drewno i jeszcze takie cuda z niego wyczarowałaś:) Wszystko ogromnie mi się podoba. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że to były tylko "odpady"... piękne rzeczy razem stworzyliście :DD
OdpowiedzUsuńświetny pomysł:) i bardzo ładne wykonanie!
OdpowiedzUsuńproste, a jakie efektowne! :)
OdpowiedzUsuńCzekam już na zdjęcia werandy! :)
OdpowiedzUsuńniby proste a takie ładne :)
OdpowiedzUsuńto wygląda przepięknie :) jak ładnie umalowane i w ogóle :) no coś wspaniałego naprawdę i nadaje wnętrzu taki romantyczny, delikatny kobiecy wręcz styl :) pięknie
OdpowiedzUsuńwyszło naprawdę bardzo efektownie :)
OdpowiedzUsuńdomek na ołówki najlepszy..
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie naturalne dodatki, wyglądają rewelacyjnie we wnętrzu minimalistycznym, takim skandynawskim.Wczoraj zamówiłam podobny domek z seehome, z kolorowym daszkiem i miejscem na świeczkę,oj można kombinować...Jak się chce :-)
OdpowiedzUsuńświetnie, bardzo pomysłowe :)
OdpowiedzUsuńciekawe propozycje myśle ze bede odwiedzał częsciej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam dekoracje oraz wyroby z drewna.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuń